Wyjątkowy absolwent

Pan Krzysztof Gubernat – uczeń i absolwent pierwszego rocznika Liceum Zawodowego, nauczyciel praktycznej nauki zawodu, wieloletni kierownik internatu działającego przy Zespole Szkół nr 1 w Opatowie, oddany wychowawca, który z wielkim powodzeniem tworzył drugi dom dla swych podopiecznych

krzysztof gubernat

Jakie szczególne dla Pana wspomnienia wiążą się ze szkołą nie tylko z perspektywy kierownika internatu, ale także nauczyciela i absolwenta?

Każdy jubileusz jest okazją do wspomnień, które, choć minione, zawsze pozostają w pamięci. Gdy otrzymałem informację o zbliżającym się jubileuszu 60-lecia powstania szkoły, z którą byłem związany całe moje życie, wróciły wspomnienia. Pierwszy kontakt z tą szkołą miałem 50 lat temu, gdy w 1972 roku powstało Liceum Zawodowe. Byłem uczniem pierwszego rocznika tego liceum. Moim wychowawcą była pani Anna Jagiełło, a później wicedyrektor pan Piotr Frejlich. Była to pierwsza w historii tej szkoły klasa, której edukacja kończyła się egzaminem dojrzałości. Bardzo miło wspominam ten okres szkolny. Przyjazne grono pedagogiczne, bardzo dobrze wyposażona szkoła w pomoce dydaktyczne - jak na tamte czasy, dobre warunki do nauki na warsztatach szkolnych, doświadczeni nauczyciele zawodu, którzy przekazywali nam bogatą wiedzę. Mile wspominam pierwszą studniówkę w tej szkole i moją maturę. Pamiętam przejętych tym wydarzeniem nie tylko nas - uczniów, ale i również nauczycieli, a następnie uroczyste wręczenie świadectw maturalnych i pożegnanie absolwentów Liceum Zawodowego. Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że wrócę w progi tej szkoły jako nauczyciel, a z kolegami z liceum spotkam się dopiero 30 lat po maturze na zjeździe absolwentów naszej klasy.
Już jako pracownik zostałem zatrudniony na warsztatach szkolnych w charakterze nauczyciela praktycznej nauki zawodu, na dziale samochodowym. Równocześnie prowadziłem wraz z nauczycielami z tego działu Stację Kontroli Pojazdów. Sukcesywnie podnosiłem swoje kwalifikacje zawodowe. Podejmując się pełnienia funkcji kierownika internatu, zdawałem sobie sprawę, że na mnie będzie spoczywała bardzo duża odpowiedzialność za opiekę nad młodzieżą 24 godziny na dobę… i nie myliłem się.

Co stanowiło najważniejszy cel w pracy kierownika internatu?

Najważniejsze cele, jakie sobie wyznaczyłem, to było bezpieczeństwo młodzieży i realizacja planu pracy opiekuńczo – wychowawczej internatu: zapewnienie warunków do wypoczynku i nauki, rozwijania umiejętności, itd. Istotne było również zapoznanie się z pracownikami internatu i przypisanie im zadań, przez co pracownicy czuli się odpowiedzialni wraz ze mną za prawidłowe funkcjonowanie placówki. To mi się udało. Mogłem się skupić na nadzorowaniu pracy, na aspektach wychowawczych i edukacyjnych, nadzorowaniu remontów i poprawianiu warunków socjalnych i bytowych młodzieży. Starałem się stworzyć miłą atmosferę w pracy, która jednak nie zwalniała pracowników z odpowiedzialności za wypełnianie zadań na poszczególnych stanowiskach, co zaowocowało sprawną realizacją planów i założeń pracy internatu. Czy moja praca została zauważona na zewnątrz? Czy przyniosła efekty? Trudno mi ocenić, wiem, że rodzice byli zadowoleni i dobrze oceniali pobyt swoich dzieci w internacie. Wydaje mi się, że stworzyliśmy atmosferę rodzinną. Z rozmów z pracownikami wiem, że praca, mimo że ciężka, sprawiała im satysfakcję. Być kierownikiem internatu w czasach, w których pełniłem tę funkcję, było nie lada wyzwaniem, ale lubiłem to wyzwanie, żyłem internatem, wszystko kręciło się wokół niego. Było to moje „oczko w głowie”.

Z jakim najtrudniejszym zadaniem musiał się Pan zmierzyć w swojej pracy zawodowej?

Nie potrafię określić, jakie było moje najtrudniejsze zadanie. Do każdego wyzwania podchodziłem z pełną odpowiedzialnością i po wykonaniu go zawsze miałem pewien niedosyt - a może można było to zrobić jeszcze lepiej?

Zdradzi pan receptę na udane relacje z pracownikami?

Atmosferę w pracy tworzą ludzie. A muszę przyznać, że załoga internatu była zgrana i efekty naszych działań były widoczne zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz internatu. We własnym zakresie wykonywaliśmy wiele prac remontowych, naprawczych, porządkowych. A nasze niezapomniane wigilie, spotkania opłatkowe, andrzejki, dyskoteki, ogniska, śpiewy przy gitarze i tysiące przegadanych godzin z młodzieżą – to wydarzenia, których nie sposób zapomnieć. My się naprawdę uzupełnialiśmy, byliśmy zgranym zespołem.

Co Pan uznaje za największy sukces w swojej karierze zawodowej?

Młodzież, która przychodziła do internatu, pochodziła z różnych środowisk. Były to różne charaktery, różne temperamenty, zachowania, przedział wiekowy. Z reguły na początku wszyscy byli przestraszeni, zagubieni w nowym środowisku, niepewni sytuacji, w której się znaleźli. Większość po raz pierwszy w życiu opuściła dom rodzinny. Dla nich taka sytuacja była wyzwaniem, ale i dla nas też. My - dorośli poprzez swoje działania wychowawcze zapewnialiśmy im atmosferę domu rodzinnego. Ale nie głaskaliśmy po głowie, młodzież miała swoje obowiązki i musiała przestrzegać dyscypliny w internacie.
Jako kierownik przez wiele lat prowadziłem Szkolne Schronisko Młodzieżowe. W okresie wakacyjnym internat też tętnił życiem: były kolonie, obozy wędrowne, wycieczki szkolne, obozy sportowe i sześciotygodniowe studenckie praktyki geodezyjne z Wojskowej Akademii Technicznej. I znów nowe wyzwanie i znów nienormowany czas pracy. Ale warto było, bo uzyskane środki finansowe mogliśmy częściowo wykorzystać na potrzeby internatu, a potrzeb było bardzo dużo. Były to różnego rodzaju remonty, wymiana sprzętu kuchennego, urządzeń w pralni, wyposażenie świetlicy i pokoi mieszkalnych, pokoje gościnne, pomieszczenia socjalne i wiele, wiele innych rzeczy.

Jak prezentuje się szkoła okiem emeryta?

Każde pokolenie nauczycieli przez te 60 lat wniosło coś nowego, niepowtarzalnego i dlatego nasza szkoła jest taka wyjątkowa. Będąc na emeryturze nie straciłem kontaktu ze szkołą. Widzę bardzo dużo pozytywnych zmian, szkoła się rozbudowała, dynamicznie się rozwija, powstają nowe atrakcyjne kierunki kształcenia. Pokolenie, które po nas przyszło, kontynuuje rozpoczęte dzieło 60 lat temu. Wspaniałe rzeczy zawsze rodzą się tam, gdzie są dobrzy ludzie, a nasza szkoła jest takim miejscem.

Czego życzyłaby Pan szkole z okazji jubileuszu?

Dyrekcji i Gronu Pedagogicznemu oraz pracownikom szkoły z okazji tak wspaniałego jubileuszu życzę wszelkiej pomyślności w realizacji zdań zawodowych jak i edukacyjnych, a także nieustającej energii w kierunku dalszego rozwoju naszej szkoły. Życzę dalszych sukcesów w kształtowaniu i wychowywaniu młodego pokolenia. Wierzę, że podejmowane działania staną się źródłem kolejnych sukcesów.

krzysztof gubernat z kolegami z klasy i wychowawcą

O lewej: zastępca kierownika Warsztatów Szkolnych - Ryszard Sardyko, uczniowie: Zdzisław Pietrzyk, Henryk Swat, Kazimierz Duda, Andrzej Tokarski, Janusz Olech, Stanisław Gawroński, Krzysztof Wdowczyk, Andrzej Szymczyk, Krzysztof Kasiński, Zdzisław Siastała, Krzysztof Gubernat, w środku wychowawca klasy wicedyrektor- Piotr Frejlich