Pan Grzegorz Gajewski – absolwent Technikum Samochodowego w Zespole Szkół Zawodowych im. Franciszka Zubrzyckiego w Opatowie, rocznik 1995, od 2018 roku - Burmistrz Miasta i Gminy Opatów

gajewski

W jakich latach uczył się Pan w naszej szkole?

Swoją przygodę ze szkołą średnią rozpoczynałem we wrześniu 1990 roku. Wówczas było to Technikum Samochodowe w Opatowie, a szkoła nosiła nazwę Zespół Szkół Zawodowych im. Franciszka Zubrzyckiego w Opatowie. Dziś właśnie dotarło do mnie, że już aż trzydzieści lat temu brałem udział w akademii związanej z rocznicą trzydziestolecia powstania Szkoły, a dziś opowiadam o moich szkolnych czasach w związku z jej sześćdziesięcioleciem… W roku 1995, kiedy zdawałem egzamin maturalny, technikum samochodowe - było już przemianowane na technikum mechaniczne.

Kto był Pana wychowawcą?

Moją wychowawczynią przez całe pięć lat nauki była nieżyjąca już dziś pani Maria Węglewicz, która jednocześnie uczyła nas fizyki. Bardzo otwarta na młodych, nierzadko krnąbrnych i nieokrzesanych młodzieńców nauczycielka i wychowawczyni; można powiedzieć, że przyjaciel młodych ludzi. Niestety pani Maria odeszła z tego świata stosunkowo wcześnie i nie ma jej już wśród nas, podobnie jak dużej części nauczycieli, którzy mnie uczyli.

Jak Pan wspomina lata szkolne?

Moja klasa, pewnie ze względu na kierunek, składała się wyłącznie z samych „samców” w liczbie ponad trzydziestu. W czasie, kiedy zdawałem egzamin do technikum, było to jedyne technikum samochodowe w ówczesnym województwie tarnobrzeskim, więc siłą rzeczy do Opatowa trafiali również koledzy z okolic Sandomierza, a nawet z odległej o prawie 100 kilometrów miejscowości Ostrowce za Buskiem. Mimo wszystko stanowiliśmy zgrany zespół młodych ludzi, a kontakty z wieloma szkolnymi kolegami udaje mi się utrzymywać do dziś. Rzecz charakterystyczna, że po balu studniówkowym wszyscy staliśmy się jak jedna wielka rodzina, jak grono bliskich przyjaciół. Jak widać, wspólne imprezy rzeczywiście integrują ????
Czasy szkolne, szczególnie czas spędzony w szkole średniej, wspominam bardzo dobrze. Był to czas dorastania, pierwszych miłości, pierwszych - już „prawie dorosłych” - imprez, czas, kiedy po kolei uzyskiwaliśmy utęsknione przez nas wszystkich prawa jazdy i powoli się usamodzielnialiśmy. Przyjaźnie i znajomości z lat technikum przetrwały do dziś; kilku moich klasowych kolegów zostało w murach „Górki” jako nauczyciele i teraz przekazują swoją wiedzę i doświadczenie kolejnym pokoleniom młodych ludzi. Kilku zostało w Opatowie, zajmują się zawodowo różnymi rzeczami, ale kiedy się spotkamy, zawsze chętnie wracamy w rozmowach do dawnych szkolnych lat.
Jeśli chodzi o samą edukację, byłem uczniem czwórkowym - według ówczesnej skali ocen. Mam i zawsze miałem skłonności do przedmiotów humanistycznych, podczas gdy ścisłych nie rozumiałem i nie umiałem. Dziś nierzadko śmieję się sam z siebie, że wybrałem technikum samochodowe, bo podobały mi się samochody, ale nikt nie powiedział mi, że zderzę się tam z matematyką, fizyką i całą masą innych przedmiotów, które były oparte na fizyce. Męczyłem się z nimi okrutnie, mam wrażenie, że nauczyciele tych przedmiotów ze mną również…
Pamiętam, że obawiałem się o egzamin maturalny z matematyki; na szczęście bezpośrednio przed moją maturą wszedł w życie przepis, który dopuszczał w technikach zdawanie matury z przedmiotu, który był w programie nauczania przez co najmniej trzy lata. Ku naszej radości i jednocześnie ogromnej rozpaczy pani Haliny Podczasi, która uczyła nas historii (wspaniała nauczycielka, która jednak nie miała możliwości przekazania nam odpowiedniej ilości wiedzy z uwagi na tylko jedną godzinę historii tygodniowo i tylko przez pierwsze trzy lata nauki), mieliśmy możliwość wyboru na maturze właśnie historii. Pamiętam ogromne zaangażowanie pani Haliny, która poświęcała swój prywatny czas, spotykając się z nami przed maturą i starając się przygotować nas jak najlepiej do egzaminu dojrzałości. Wyszło świetnie, ponieważ z naszej czteroosobowej grupy zdającej pisemnie historię, wszyscy zdali bardzo dobrze, a mnie udało się uzyskać oceny bardzo dobre, zarówno z języka polskiego, jak i z historii i zakończyć egzamin maturalny praktycznie po dwóch dniach egzaminów pisemnych.

Jaką drogę kariery wybrał Pan po skończeniu naszej szkoły?

Z powodów, które opisałem powyżej, już od drugiej – trzeciej klasy technikum wiedziałem, że kolejny krok zrobię w kierunku studiów, na których nie spotkam matematyki, fizyki i innych przedmiotów ścisłych. Marzyłem o studiach prawniczych; niestety, zaległości jakie były efektem ograniczonego programu nauczania historii w klasach technikalnych spowodowały, że pierwsza próba dostania się na studia prawnicze na UMCS w Lublinie zakończyła się dla mnie niepowodzeniem. Nie zrezygnowałem jednak i po roku spróbowałem ponownie, tym razem w Rzeszowie, gdzie po kolejnych pięciu latach odebrałem tytuł magistra prawa z oceną bardzo dobrą. Od trzeciego roku studiów pracowałem w Rzeszowie jako instruktor nauki jazdy (idąc w ślady mojego taty), a po ukończeniu studiów przez kolejne dwa lata pracowałem w biurach obsługi prawnej dwóch rzeszowskich spółek. W roku 2003 udało mi się uzyskać zatrudnienie w Sądzie Rejonowym w Opatowie, gdzie pracowałem jako kurator zawodowy dla dorosłych. W tym też czasie ukończyłem studia doktoranckie w zakresie nauk prawnych na KUL w Lublinie. W 2011 roku, a po wygranych przez pana Andrzeja Chanieckiego wyborach burmistrza, otrzymałem od niego propozycję objęcia stanowiska wiceprezesa, a potem prezesa PGKiM sp. z o.o. w Opatowie, gdzie pracowałem aż do roku 2018, kiedy to sam objąłem zaszczytną funkcję Burmistrza Miasta i Gminy Opatów, którą piastuję do dziś.

Czy było jakieś zdarzenie lub sytuacja, która szczególnie zapadła w Pana pamięci?

Myślę, że szczególnie miło pamięta się te wydarzenia, które nie były związane bezpośrednio z nauką. Przyjemnie wracam do klasowych wyjazdów i wycieczek do Zakopanego, przedmaturalnej pielgrzymki na Jasną Górę i do samego balu studniówkowego, po którym – jak już wspomniałem – nasza integracja osiągnęła punkt kulminacyjny. Pamiętam szczególnie ten bal również z takiego powodu, że wszyscy mieliśmy wrażenie, że po nim nasi nauczyciele traktowali nas już z dużo większą powagą niż do tej pory i to był taki bardzo miły przeskok; niejako przedsionek dorosłości, której wówczas wszyscy chcieliśmy doświadczać.
Ogólnie rzecz ujmując, nie mam z czasów nauki w technikum żadnego niemiłego wspomnienia, a przyjemnych jest tyle, że bardzo ciężko wybrać jakieś jedno, które szczególnie, dużo bardziej od innych zapadłoby mi w pamięć.

Czy uważa Pan, że dokonał właściwego wyboru szkoły?

Ja nie za bardzo miałem wybór. Od dziecka, jeszcze zanim rozpocząłem edukację w szkole podstawowej, spędzałem ogromną ilość czasu na terenie Szkoły, w której mój tato aż do emerytury był zatrudniony jako nauczyciel nauki jazdy. Wówczas były trochę inne czasy, więc mogłem spędzać z tatą w samochodach, ale również na terenie warsztatów szkolnych praktycznie cały swój wolny czas. Tato chętnie zabierał mnie ze sobą, a dla mnie była ogromną atrakcją jazda z uczniami na skrzyni ładunkowej wojskowego Stara 660, który wówczas służył do nauki jazdy, czy w innych samochodach, na których pracował mój tato. Skutek był taki, że znałem dobrze większość nauczycieli i pracowników warsztatów i szkoły, a na samym terenie szkoły czułem się tak swobodnie jak na własnym podwórku. Kiedy byłem w szkole podstawowej, pracę w internacie ZSZ rozpoczęła również moja mama, więc wybór tej szkoły był dla mnie rzeczą oczywistą i naturalną. Pamiętam, że nigdy nie rozważałem innego scenariusza. Uważam, że mimo trudności z przedmiotami ścisłymi, o których wspominałem powyżej, wybór tej szkoły był jednym z najbardziej udanych wyborów w moim życiu. Dzięki niemu spędziłem czas edukacji w szkole średniej w towarzystwie wspaniałych kolegów, miałem zaszczyt uczyć się od doskonałych nauczycieli, a także zdobyć praktyczne umiejętności mechaniczne, dzięki którym w okresie posiadania samochodów typu mały czy duży fiat, polonez czy łada, w czasie licznych podróży mogłem czuć się w miarę komfortowo i bezpiecznie.

Czy był nauczyciel, którego Pan miło wspomina?

Szkoła, jak i warsztaty w czasie pobierania przeze mnie nauki zatrudniały wspaniałych nauczycieli, posiadających ogromną wiedzę praktyczną, jak i umiejętność jej przekazania, ale przede wszystkim charakteryzujących się właściwym podejściem do młodych ludzi, stojących na progu dorosłości. Byli to nauczyciele, ale przede wszystkim wychowawcy, których bez wyjątku wspominam bardzo dobrze. Pamiętam, że jako młodzi ludzie najchętniej chodziliśmy na lekcje pana Jana Zwolskiego, który uczył przedmiotów technicznych i charakteryzował się wybitnie liberalnym podejściem do uczniów, traktując nas jako osoby dorosłe i równe sobie. Przyjemnie czas spędzaliśmy również na zajęciach u pana Leszka Stępnia, który uczył nas m. in. przepisów ruchu drogowego, a który charakteryzował się specyficznymi powiedzonkami, które wzbudzały w nas wybuchy wesołości, a które zapisywaliśmy w naszych zeszytach i które osobiście posiadam do dnia dzisiejszego. Niestety, obydwaj ci powszechnie lubiani nauczyciele już nie żyją. Bardzo miło wspominam także lekcje prowadzone przez pana Ryszarda Sikorę, ojca mojego przyjaciela ze szkolnych lat – Marcina.
Wielokrotnie natomiast powtarzam, że życie bardzo często sprawia nam przyjemne niespodzianki. Taka spotkała niedawno również mnie, ponieważ kiedy zostałem wybrany burmistrzem, aplikację w konkursie na stanowisko Dyrektora Opatowskiego Ośrodka Kultury złożyła m. in. pani dr Longina Ordon, która… uczyła mnie języka polskiego w czasach opatowskiego technikum. Pani Longina przyszła do pracy bezpośrednio po studiach w roku 1990, czyli w tym samym w którym moja klasa rozpoczęła naukę w technikum. Niestety, po czterech latach pracy zmieniła miejsce zamieszkania i zostawiła nas przed samą maturą (co niejednokrotnie teraz mam okazję pani Longinie wypominać), aby wrócić do pracy w Opatowie dopiero w roku 2019 w charakterze Dyrektora OOK. Z mojego punktu widzenia ta współpraca układa się znakomicie, a z racji stałego kontaktu zawodowego z panią Dyrektor, jak również w związku z faktem, że nauka języka polskiego szła mi zupełnie nieźle, zawsze miło wspominam także czasy, w których relacje pomiędzy panią Dyrektor i mną miały charakter nauczyciel – uczeń. Zresztą, w wielu aspektach tak jest i do dziś, z czego z wielką chęcią korzystam i za co pani Longinie Ordon składam serdeczne podziękowania.

Czy wiadomości i umiejętności zdobyte w szkole przydały się Panu w życiu?

Jak już wspomniałem powyżej, sam wybór szkoły z przewagą przedmiotów ścisłych spowodował w moim przypadku nieco utrudnień, tym niemniej pozwolił mi również na zdobycie umiejętności praktycznych związanych z budową, obsługą i drobnymi naprawami samochodów, których to umiejętności nie mógłbym zdobyć w inny sposób. Nauka w technikum rozbudziła we mnie również zainteresowanie klasyczną, starą motoryzacją, która to pasja jest ze mną do dziś, a której efektem są m. in. wymyślone przeze mnie i organizowane corocznie wspólnie ze Stowarzyszeniem Region Świętokrzyski i Gminną Komisją Rozwiązywania Problemów Alkoholowych Opatowskie Spotkania Pojazdów Dawnych na opatowskim Rynku. Mimo że nie pracuję w wyuczonym zawodzie ani też nie jestem na pewno osobą szczególnie uzdolnioną mechanicznie, to czas nauki w opatowskim technikum sprawił, że zyskałem wiele umiejętności, dzięki którym mogłem pokierować swoim życiem w sposób, który dawał mi i nadal daje radość i satysfakcję.

Czy chciałby Pan coś jeszcze dodać lub przekazać obecnym uczniom „Szkoły na Górce”?

Chcę pogratulować Dyrekcji na czele z Panią Dyrektor Magdaleną Gdowską, wszystkim nauczycielom i uczniom Szkoły warunków, w których dziś mają możliwość pracować i uczyć się, a które to warunki są diametralnie różne od tych, które stanowiły rzeczywistość dla mojego rocznika. Chcę Wam również pogratulować osiąganych wyników w nauce, które powodują, że rokrocznie znajdujecie się wysoko w różnych rankingach szkół średnich w województwie i w kraju.
Obecnym uczniom „Szkoły na Górce” chciałbym przekazać, aby doceniali każdy dzień spędzony w murach naszej szkoły, ponieważ po jej ukończeniu często będą wracać z sentymentem do czasów, które dziś są ich udziałem. Pamiętajcie, że w murach tej szkoły wykuwacie swoją własną przyszłość, której kształt będzie zależny od tego, co w Waszym życiu i w Waszej edukacji dzieje się właśnie teraz.
Bądźcie dumni z naszej Szkoły i wszędzie, gdzie jesteście swoim zachowaniem i przykładem podkreślajcie, że „Górka” to szkoła szczególna, jedyna i niepowtarzalna.
Naszej Szkole życzę kolejnych wspaniałych jubileuszy, a nam wszystkim, abyśmy mieli możliwość w dobrym zdrowiu i radosnym usposobieniu spotkać się na uroczystych obchodach stulecia jej utworzenia.